18:36

Jak upolować pisarza? - Sally Franson

Źródło zdjęcia

Pogoń za pieniędzmi i sławą może się źle skończyć. Wystarczy chwila nieuwagi i wszystko, co do tej pory zostało tak pieczołowicie zrobione wali się jak domek z kart. Łatwo jest się zatracić w tym, do czego się dąży. Łatwo zapomina się o konsekwencjach, jakie mogą się później pojawić. Liczy się tu i teraz. Trzeba zrobić kolejny krok, osiągnąć następny cel. Tylko jakim kosztem?

Casey Pendergast początkowo czuła się jak ryba w wodzie. Wiedziała, czego chce, chciała coś osiągnąć i zabłysnąć. O jej istnieniu miał wiedzieć każdy, kto cokolwiek znaczył w świecie reklamy. Szło jej bardzo dobrze. Wypełniała kolejne zadania, szefowa była nią zachwycona, a ona sama czuła ogromną satysfakcję. Do czasu.

Bohaterka naprawdę lubi to, co robi. Jest w tym dobra i o tym wie. Nie są to czcze przechwałki z jej strony. Casey umie pracować w reklamie, jest świadoma swoich umiejętności, wie, co może dzięki nim osiągnąć. Ma nietuzinkowe pomysły, których realizacja kończy się sukcesem. Prawie zawsze. Ostatni projekt, którym ma się zajmować nie jest jej autorstwa, ale to właśnie Casey go prowadzi. Połączenie dwóch światów - literatury i reklamy początkowo wydaje się być świetnym pomysłem. Kobieta czuje się wyróżniona. Wie, że jej praca jest doceniona i chętnie podejmuje się kolejnych zadań. Przecież każdy chciałby, żeby jego przełożony był z niego zadowolony, prawda?

Jednak po jakimś czasie Casey zaczyna czuć się nieswojo. Coś jest nie tak. To nie tak miało wyglądać. Coraz częściej dopadają ją wyrzuty sumienia, że nie jest do końca szczera z osobami, które nakłania do podpisania kontraktu z People's Republic. Nagle otwierają się jej oczy. Owszem, jest ambitna, ale nie chce iść po trupach do celu. Wszystko ma swoje granice, a pewne wydarzenia sprawiły, że czara się przelała i ma już dość. Zresztą, nie miała innego wyjścia. Projekt Nanu przejmie ktoś inny, Casey tak dalej już nie może.

Jak upolować pisarza? pokazuje, że trzeba żyć zgodnie ze swoim sumieniem, bo to się liczy. Nie pieniądza czy kariera, ale właśnie sumienie. To ono rzutuje na nasze życie. Bardzo łatwo można się zatracić w zarabianiu pieniędzy. Bogactwo kusi, ułatwia życie. Sprawia, że nasze myślenie i działanie stają się ukierunkowane - zarabiać. Bo będzie łatwiej. Prościej. Bez zmartwień i kłopotów. Przecież każdy o tym marzy! Kto nie chciałby przestać się martwić, że na coś nie wystarczy? Kto chciałby bez wyrzutów sumienia spełnić swoje marzenie o podróżach, założeniu rodziny, zakupach czy zwykłym remoncie? Pytanie brzmi, czy zdajemy sobie sprawę z tego, jak naprawdę wygląda życie osób, które pozornie nie mają zmartwień. Casey się dowiedziała. Sumienie i moralność nie mają tu zbyt wiele do powiedzenia. 

Książka w pewien sposób otwiera oczy na to, jak w rzeczywistości wygląda życie osób pracujących w wielkich korporacjach, realizujących ważne projekty, mających kontakty z gwiazdami. Nie jest tak różowo, jak może nam się wydawać. Autorka pokazuje też, że dobra passa kiedyś się kończy, a nasze działania mogą mieć długofalowe konsekwencje. Jeśli dodać do tego fakt, że każda czynność jest relacjonowana w social mediach, a plotki powstają z prędkością światła, to naprawdę nie wygląda to zbyt różowo.

Oczywiście, nie jest tak, że wielki świat, to samo zło i w ogóle najlepiej się do niego nie zbliżać. Nie można generalizować. Autorka pokazała akurat tę gorszą stronę wielkiego świata i bardzo dobrze. Ta cała otoczka sławy i kariery jest bardzo kusząca, ale czasami warto ściągnąć różowe okulary i przyjrzeć się bliżej tematowi. Nigdy nic ani nikt nie jest w 100% cudowne i idealne. Wszystko i wszyscy mają swoje wady, o których lepiej pamiętać.

Sally Franson poruszyła także temat, który ostatnio jest na czasie, ponieważ przykre sytuacje dotykają coraz większej ilości osób. Hejt w Internecie. Czasami na własne życzenie, ale najczęściej zupełnie bezpodstawnie. Hejterzy tłumaczą się wolnością słowa i argumentem, że jeśli ktoś coś publikuje w sieci, to musi być świadomy, że nie wszystkim musi to przypaść do gustu. Tylko co innego negatywna, ale konstruktywna krytyka, a co innego zwykłe obrażanie i chamstwo. Pamiętajmy o tym i zauważajmy tę subtelną, ale ważną różnicę.

Podsumowując. Wydaje się, że książka jest o niczym. Trzeba się jednak wczytać i zastanowić, aby zauważyć, że pod otoczką pozornie zwykłej historyjki są poruszone ważne i, przede wszystkim, współczesne tematy i problemy. Jeśli Czytelnik zwróci uwagę na ten szczegół, lektura zyska w jego oczach i to wiele. Polecam.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger