17:44

Zaginione wojowniczki - Anne Fortier

Instagram

Tak, wiem. Miał się pojawić wpis dotyczący Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes. I na pewno tak by się stało, gdyby nie to, że wczoraj skończyłam czytać rewelacyjną książkę, mianowicie Zaginione wojowniczki Anne Fortier. I uwierzcie mi, że nie mogłam się powstrzymać, i nie wziąć się za napisanie tej recenzji. Musiałam to zrobić "na świeżo" ☺ A ta planowana recenzja nie zając, nie ucieknie. Być może już Was zaintrygowałam i się zastanawiacie, co takiego może być w książce, że tak od razu wzięłam się za pisanie o niej. Na pierwszy rzut oka wcale nie jest jakaś specjalna, na drugi być może też nie, ale to trzecie spojrzenie powinno już wpłynąć na Waszą decyzję - czytać czy nie czytać?

Co my tutaj mamy? A w zasadzie kogo? Dianę Morgan. Jest zafascynowana wszystkim, co ma jakikolwiek związek z Amazonkami, czyli starożytnymi wojowniczkami, na których temat, tak naprawdę, niezbyt wiele wiadomo. To babcia Diany sprawiła, że już wiele lat wcześniej dziewczynka zainteresowała się tym tematem. Babcia należała do osób, nazwijmy to, intrygujących. Podejrzewana o chorobę psychiczną, dość ekscentrycznie zachowująca się kobieta, mieszkała z rodziną Diany kilka lat. Nagle zniknęła i mimo poszukiwań prowadzonych przez rodziców głównej bohaterki nie udało się jej odnaleźć. Wróćmy jednak do Diany.

Tutaj trzeba wspomnieć o tym, że Diana jest filologiem, a dzięki tajemniczej przesyłce od babci jedyną osobą, która jest w stanie odczytać pismo odkryte... w sumie początkowo nie wiadomo gdzie i przez kogo, ponieważ zleceniodawca nie ujawnia wszystkich informacji. Miejsce potencjalnego zlecenia zmienia się z minuty na minutę i Diana do końca nie wie, gdzie ostatecznie wyląduje. Brzmi jak jakieś szaleństwo, ale stawka jest wysoka. W grę wchodzą starożytne zabytki, których nie widział wcześniej żaden człowiek, a które mogą rozwiać wątpliwości dotyczące istnienia Amazonek. Pytanie brzmi prosto - czy Diana podejmie ryzyko? I czy będzie kontynuowała udział w niebezpiecznej akcji? Sprawa pełna jest zagadek i nieścisłości, brakuje elementów, żeby wszystko zostało wyjaśnione. Pojawiają się tylko niejasne wskazówki, Trzeba je tylko dobrze wykorzystać.

Równolegle do poczynań Diany opisywana jest inna historia. Mamy okazję cofnąć się w dawne czasy i śledzić losy Myriny, wojowniczki, przemierzającej rozległe tereny w celu ochrony i ratunku siostry, Lilli. Siostry trafiają do pałacu Bogini Księżyca, gdzie znajdują swego rodzaju azyl i bezpieczeństwo, choć tylko pozornie. Wszystko szybko się zmienia, sama chęć do walki ratuje im życie, a przynajmniej Myrinie. Lilli zniknęła, a Myrina nie może jej zostawić i robi wszystko, aby ją uratować przed bestialskimi mężczyznami.

Oczywiście, w każdej z historii jest i wątek miłosny. W historii Diany pojawia się tajemniczy Nick Barran, natomiast w przypadku Myriny ratunkiem jest pojawienie się Parysa. trojańskiego księcia. Każda z historii kończy się inaczej i muszę przyznać, że jedna bardziej urzeka od drugiej.

Jeśli czasami ktoś sięga do dalszych wpisów wie, że kiedyś już wspominałam o twórczości Anne Fortier. Miało to miejsce w grudniu 2013 roku, a dokładnie chodziło o pierwszą książkę autorki, Julię (KLIK). Bardzo mi się podobała i miałam obawy, że Zaginione wojowniczki nie będą tak dobre. Bezpodstawnie. Fakt faktem, pojawiały się momenty, że akcja ulegała spowolnieniu, jednak dzięki temu można było wziąć oddech i w pewien sposób przygotować się na dalsze wydarzenia.

Uwierzcie mi, że pierwszy raz specjalnie (!) czytałam książkę wolniej, odwlekałam jak mogłam jej lekturę, a to już jest dziwne. Nie chciałam, żeby się kończyła. Bałam się, że jej zakończenie będzie jakieś takie koślawe i nie będę nim usatysfakcjonowana, że będę czuła niedosyt. Jednak nie! Udało się! Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze ☺

Rozpisałam się trochę, ale tym razem bezsprzecznie staram się Was przekonać, że warto sięgnąć po tę książkę. Zawarty w niej klimat ma niesamowity charakter, a szczególnie te części, które skupiają się na Myrinie.

Polecam tę książkę z czystym sumieniem, naprawdę warto poświęcić jej czas ☺

4 komentarze:

  1. Przyznam ze mnie zaciekawiłaś tą książka... I wolę tę recenzje od "Zanim się pojawiłeś" bo książka Jojo Moyes jest już bardziej znana i niemal wszędzie można spotkać opinie o niej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) Fakt faktem, "Zanim się pojawiłeś" i w ogóle książki Moyes są bardzo popularne ostatnimi czasy :)

      Usuń
  2. Kto wie, może kiedyś się skuszę, bo recenzja bardzo zachęcająca.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Krokusowe Przemyślenia , Blogger